Aktualności

Obniżka cen energii o co najmniej 30 zł/MWh w naszych rękach


To, że ceny energii gwałtownie wzrosły to niezaprzeczalny fakt. Bezsprzecznie również należy wskazać na obiektywne i niezależne od nas czy polskiego rządu czynniki jak wzrost cen na światowych rynkach surowców energetycznych tj. gazu, węgla czy ropy, a także wzrost cen uprawnień do emisji CO2. Na to nie mamy specjalnego wpływu.

Natomiast te czynniki cenotwórcze, na które rząd ma stanowiący wpływ  - pozostają chyba przez niego zapomniane. O ile akcyzy już specjalnie obniżyć się nie da, obniżenie VAT-u też pewnie nie będzie najprostsze, to przecież w cenie energii dostarczanej do odbiorców czy to w gospodarstwach domowych czy to dla przemysłu - mamy jeszcze obligatoryjne komponenty:  świadectwa pochodzenia energii (tzw. zielone certyfikaty) i świadectwa efektywności energetycznej (tzw. białe certyfikaty). Innymi słowy – mamy w cenie energii zawarte wskazane wyżej dwa parapodatki, o wysokości których i ich udziale w cenie dla odbiorcy końcowego – decydują politycy.  Nie ulega wątpliwości, iż oba te parapodatki mają charakter uznaniowy i są zarazem dowodem na realizację celów polityki klimatycznej i energetycznej, z czego jesteśmy rozliczani przez UE.

Największy udział spośród tych świadectw mają świadectwa zielone, których obowiązkowy udział w sprzedawanej energii w tym roku wynosił 19,5%. Ceny świadectw utrzymywały się w dłuższym okresie na poziomie 120-150 zł/MWh i taki poziom został przez Ministerstwo Klimatu uznany za pożądany i uzasadniony – a miało to miejsce jeszcze w okresie gdy cena samej energii tzw. czarnej kształtowała się znacznie niższym  niż obecne poziomy. W tym miejscu należy wskazać, że beneficjentami formalnie są producenci odnawialnej energii objęci tym systemem, tj. starszych instalacji OZE oddanych do użytku już wcześniej i którzy nie przeszli do tzw. systemu aukcyjnego. Zatem teraz przychód z tytułu 1 MWh energii z wiatru dla posiadaczy tych instalacji (tych które są jeszcze objęte tym systemem) to obecnie ok. 440 zł z energii na TGE (produkty BASE na okres listopad, grudzień br.  i cały rok 2022) + 300 zł za świadectwa na TGE – czyli razem ok. 740 zł/MWh!!!. A przecież jeszcze np. w styczniu br. średnia cena energii dla tych okresów wynosiła ok. 255 zł/MWh a świadectw 142 zł/MWh, czyli razem ok. 397 zł/MWh. Wzrost przychodów z tytułu sprzedaży 1 MWh jest zatem niemal dwukrotny, bez żadnego wzrostu ponoszonych kosztów. Poziom cen świadectw na tym poziomie powoduje koszt w 1MWh dla odbiorców jakieś 55 zł/MWh (czyli niemal 100% więcej niż jeszcze ze 2 m-ce temu) – a razem z pozostałymi świadectwami wyniósł już ok. 70 zł MWh i jest wyższy o ok 35 zł/MWh niż jeszcze kilka miesięcy temu.

Podkreślmy to ponownie -jedynymi beneficjentami są posiadacze tych świadectw skupionych w celu ich dalszej odsprzedaży, ewentualnie posiadacze starych instalacji OZE, którzy nie sprzedali wcześniej tych i przyszłych świadectw. Wzrost ich cen nie jest spowodowany ani wzrostem kosztem ich uzyskania, ani jakkolwiek powiązany ze wzrostem innych produktów energetycznych na światowych rynkach. Co do zasady powinien być nawet skorelowany odwrotnie proporcjonalnie! Wytwórcy OZE uzyskują już teraz swoją bardzo dużą premię na wysokich cenach samej energii (bo im koszty się nie zwiększają - w przeciwieństwie do dużych elektrowni, elektrociepłowni itp.).

 Minister Klimatu, określając wysokość udziału zielonych certyfikatów w każdej MWh sprzedawanej odbiorcom energii, jednocześnie  wskazywał pożądaną i uzasadnioną wysokość cen świadectw pochodzenia na poziomie 120-150 zł/MWh i zgodnie z uzasadnieniem do projektu rozporządzenia w sprawie wysokości obowiązkowego udziału świadectw „zielonych” na rok 2022 wyznaczając wielkość tego obowiązku kierował się tym, aby te ceny pozostały w tym właśnie przedziale. Minister miał na uwadze istniejącą, ale zmniejszającą się nadwyżkę wydanych świadectw, a także ilość instalacji, które już zostały wyłączone z systemu wsparcia i przewidywanymi kolejnymi, które ten system wsparcia opuszczą. Wysokość tego udziału przyjęto na poziomie 18,5%, a więc jedynie o 1 pkt % mniej niż w bieżącym roku. Chciałoby się, aby ten udział był znacząco a nie symbolicznie niższy  o co na etapie konsultacji wnioskowali przedstawiciele branży i odbiorców. Wydaje się jednak, iż ostatecznie dano posłuch raczej przedstawicielom banków i funduszy, a nie spółkom obrotu działającym na rynku energii. Gwałtowny wzrost cen świadectw po przyjęciu tego rozporządzenia wskazuje, że szacunki ministerstwa były błędne. Nie jest jednak jeszcze za późno aby zahamować ten specyficzny impuls cenotwórczy  - wystarczy skorygować błędnie przyjęty udział obowiązku umorzenia zielonych świadectw na przyszły rok i/lub określić odpowiednio ten poziom na rok kolejny.

Dodatkowo należy naprawić w końcu błąd w ustawie o OZE dotyczący możliwości wnoszenia opłat zastępczych, która wg zamysłu miała stabilizować  ceny zielonych świadectw pochodzenia.. Niestety aktualny zapis jest nielogiczny i martwy, bowiem opłata zastępcza dla świadectw zielonych wynosi 125% średnioważonej rocznej ceny tych świadectw z uwzględnieniem wszystkich transakcji sesyjnych z roku poprzedniego na TGE, ale nie można jej wnieść, tylko należy regulować obowiązek świadectwami o ile którakolwiek ze średnich cen, tj. średnia z poprzedniego m-ca lub średnia z poprzedniego roku (wyliczona jak wyżej i będąca podstawą do wyliczenia opłaty zastępczej) jest niższa od tej opłaty. Zatem mamy warunek taki, że opłatą zastępczą można by zrealizować obowiązek dla takiej zależności:

X > 1.25 X

(dla wartości X>0) – a zatem nigdy. Warunek jest wewnętrznie sprzeczny i od lat kolejne rządy udają, że problemu nie ma.

 

W zakresie świadectw efektywności energetycznej należy doprecyzować przepis odnośnie możliwości stosowania opłaty zastępczej aby  wykluczyć nadmiernie represyjną  jego interpretację z jaką dziś zbyt często mamy do czynienia.. Literalny zapis artykułu 11 ust. 3 ustawy o efektywności energetycznej jest bowiem następujący:

Podmiot zobowiązany może również zrealizować obowiązek, o którym mowa w art. 10 ust. 1, za każdy rok, w tym w zakresie wyższym niż określony w ust. 1a, uiszczając opłatę zastępczą, jeżeli w transakcjach sesyjnych w ciągu roku kalendarzowego, którego dotyczy obowiązek, o którym mowa w art. 10 ust. 1, nie nabył praw majątkowych wynikających ze świadectw efektywności energetycznej z uwagi na fakt, że cena praw majątkowych wynikających z tych świadectw była wyższa niż wysokość jednostkowej opłaty zastępczej, o której mowa w art. 12 ust. 2 i 3, lub z uwagi na niewystarczającą liczbę ofert sprzedaży tych praw.

Ceny tych świadectw w bieżącym roku nigdy nie osiągnęły ceny niższej (ani też nie było żadnej takiej oferty) niż poziom opłaty zastępczej tj. 1823 zł, a ostatnio osiągnęły poziom ponad 4800 zł, czyli ponad 2,5 krotnie wyższy!!!. Nie było zatem możliwości dokonania takiego zakupu. Tymczasem zdaniem przedstawicieli URE  jedynym sposobem skorzystania z opłaty zastępczej jest wykazanie się składaniem zleceń kupna tych świadectw na każdej sesji giełdowej w ciągu roku kalendarzowego, którego dotyczył obowiązek i ich niezakupienie wskutek wyższych od opłaty zastępczej cen lub niewystarczającej liczby ofert sprzedaży. Przy czym w ustawie mowa o konieczności wykazywania poprzez składanie zleceń jest tylko w ustępie dotyczącym lat 2016-2018. W bieżącym roku (przynajmniej dotychczas) z uwagi na brak jakiejkolwiek transakcji czy oferty w tej cenie jednoznacznie można wskazać, że takiej możliwości nie było. Tym niemniej funkcjonująca taka interpretacja przepisu doprowadziła właśnie do takiego 2,5 krotnego ponad poziom opłaty zastępczej wzrostu cen tych świadectw , co w oczywisty sposób waży na cenie energii dla odbiorców końcowych.  

Reasumując -  tylko te dwa cenowe komponenty związane w wypełnieniem ustawowych obowiązków na rzecz wspierania OZE i działań związanych z poprawą efektywności energetycznej, które są w naszych, tj., naszej władzy rękach - pozwolą obniżyć koszty tych składników ceny cenę energii  o ok. 30 zł/MWh, tj. do poziomu sprzed kilku miesięcy. Przy czym - tkwi tu jeszcze dodatkowy potencjał do obniżki o co najmniej kolejne 20 zł/MWh - a zatem łącznie o ok. 50 zł/MWh. Co też w obecnej kryzysowej sytuacji należałoby uczynić.

 

Piotr Maroszek

Członek Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Dystrybutorów niezależnych Energii Elektrycznej